Co w… kołtunie piszczy

co w kołtunie piszczy

Najczęstszym problemem psów, które są przyprowadzane do salonu groomerskiego to kołtuny.
Zapytacie pewnie a czemu to taki problem skoro wystarczy odciąć albo rozczesać grzebieniem?
Problemów z kołtunami jest kilka i to całkiem poważnych.
Proszę sobie wyobrazić, że zostaliście Państwo pozbawieni grzebienia lub szczotki na kilka tygodni. „Pfi! Żaden problem!” – powiecie.
A jednak!
Podczas czesania „wymiatamy” osadzający się kurz i bród na włosach. Gdy zaprzestajemy tej czynności na wiele dni, tygodni, a nawet miesięcy pozwalamy na istną kumulację wszystkiego, co można zgarnąć włosami.
Włosy zaczynają się przetłuszczać, brzydko pachnieć i plątać, ponieważ zebrany brud działa jak klej.
Podobnie jest w przypadku psów. Spacerując wygarniają kurz znajdujący się na trawnikach i ulicach. Dodatkowo dotykamy naszych milusińskich po jedzeniu – w tym przypadku na ich grzbiety przenosimy tłuszcz z jedzenia. Często głaszczemy psy po nakremowaniu rąk, szczególnie w okresie jesienno – zimowym. W ten sposób rośnie warstwa działająca jak lep.
Idąc dalej tym tropem… po tym jak zostaliśmy pozbawieni grzebieni odebrano nam również wodę i szampon.
Nie dość, że mamy siedlisko brudu i bakterii to jeszcze nie możemy się tego pozbyć!
Włosy to dopiero początek, proszę teraz pomyśleć o skórze głowy.
Przechodzimy teraz do sedna sprawy. Skóra zaczyna nam się przesuszać, łuszczyć. Złuszczony naskórek opada na włosy, te przyciągają brud i się plączą tworząc istne gniazdo tego co zostało przez skórę odrzucone.
Dochodzi do pojawienia się zbitego, grubego kołtuna.
A w jego skład wchodzi, tłuszcz, złuszczony naskórek, kurz, może trochę soku z trawy, piasek i martwy włos. Dodajmy do tego jeszcze deszcz. Piesek po jakimś czasie jest suchy natomiast w kołtunie mamy sporo wilgoci. Ojej! Jakie to cudowne środowisko dla grzybów, pleśni i bakterii. Ciepło psa, wilgoć i te skarby, którymi można się odżywiać! Idealne!
To był telegraficzny skrót tego co znajdziemy w takim zbitym kołtunie, teraz przejdziemy do życia z takim tworem.
Pies… jak jest zbudowany każdy wie. Pysk, ogon, łapy – bez większej filozofii i gdzie w tym wszystkim są te nasze kołtuny?
Najczęściej pojawiają się tam gdzie sierść/ włosy ocierają się o siebie lub o coś– pachy, pachwiny, zgięcia – powszechnie znane jako „kolana”, okolice higieniczne (np. odbyt), za uszami, w miejscach obroży lub szelek.
W takich przypadkach pies ma trudności z poruszaniem – albo zwyczajnie jest to dla niego nieprzyjemne, przecież przy każdym ruchu wyrywa sobie kępki włosów.
Wyciąć czy rozczesać oto jest pytanie?
Groomer – też człowiek i nie ma serca z kamienia. Każda próba rozczesania kołtuna to ból dla psa.
Wycinamy – najczęściej z takich miejsc strategicznych jak pachy i okolice ud.
Bywają jednak sytuacje kiedy trzeba zawalczyć o sierść psa, można mu przecież wyciąć dziury na grzbiecie, łapach lub głowie. Wtedy z odsieczą przychodzi grzebień, filcak i preparaty tzw. „rozkołtuniacze”.
Efektem takiej sytuacji są lęki zwierząt związane z wizytą w salonie groomerskim – pies bardzo szybko kojarzy takie miejsce z bólem i czymś wyjątkowo nieprzyjemnym. Nawet w późniejszym czasie gdy opiekun chce w domu wyczesać psa to ten na widok grzebienia pokazuje zęby – najzwyczajniej zaczyna się bronić.
Zdarza się, że w salonie zanim przystąpimy to rozczesywania dotykamy psa „grzbietem” grzebienia i już zaczyna się pisk i wycie. A przecież jeszcze nie zaczęliśmy pracy.
A więc jak zapobiegać powstawaniu kołtunów?
Czesać, czesać i jeszcze raz czesać.
Od skóry, nasady do samego końca włosa.

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Czytaj więcej